17 września 1939 r., łamiąc polsko-sowiecki pakt o nieagresji zawarty 25 lipca 1932 r., Armia Czerwona wkroczyła na teren Rzeczypospolitej Polskiej, realizując ustalenia zawarte w tajnym protokole paktu Ribbentrop-Mołotow. Konsekwencją sojuszu dwóch totalitaryzmów był rozbiór osamotnionej Polski.


Sowiecka napaść na Polskę była realizacją układu podpisanego w Moskwie 23 sierpnia 1939 r. przez ministra spraw zagranicznych III Rzeszy Joachima von Ribbentropa oraz ludowego komisarza spraw zagranicznych ZSRR  Wiaczesława Mołotowa, pełniącego jednocześnie funkcję przewodniczącego Rady Komisarzy Ludowych (premiera).

Integralną częścią zawartego wówczas sowiecko-niemieckiego paktu o nieagresji, był tajny protokół dodatkowy. Jego drugi punkt, dotyczący bezpośrednio Polski, brzmiał następująco: „W wypadku terytorialnych i politycznych przekształceń na terenach należących do Państwa Polskiego granica stref interesów Niemiec i ZSRR przebiegać będzie w przybliżeniu po linii rzek Narwi, Wisły i Sanu. Kwestia, czy w obopólnym interesie będzie pożądane utrzymanie niezależnego Państwa Polskiego i jakie będą granice tego państwa, będzie mogła być ostatecznie wyjaśniona tylko w toku dalszych wydarzeń politycznych. W każdym razie oba rządy rozstrzygną tę kwestię na drodze przyjaznego porozumienia”.

W nocy z 16 na 17 września 1939 r. o godz. 3:00 do ludowego komisariatu spraw zagranicznych ZSRR został wezwany ambasador Rzeczypospolitej Polskiej w Moskwie Wacław Grzybowski, gdzie wicekomisarz Władimir Potiomkin odczytał treść noty sowieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, z której m.in. wynikało, że wojna niemiecko-polska pokazała słabość państwa polskiego. W nocie znalazły się następujące informacje:

  1. Polskie Siły Zbrojne w ciągu 10 dni operacji wojskowych nie zdołały obronić zagłębi przemysłowych i ośrodków kulturalnych;
  2. Warszawa, przestała już funkcjonować jako stolica Polski, a tym samym Państwo Polskie przestało istnieć;
  3. Związek Sowiecki został zmuszony wziąć pod swoją opiekę życie i mienie ludności zachodniej Ukrainy i zachodniej Białorusi.

Ponadto Rząd Sowiecki zamierzał „podjąć wszelkie środki mające na celu uwolnienie narodu polskiego od nieszczęsnej wojny, w którą wepchnęli go nierozsądni przywódcy i umożliwienie mu życia w pokoju”. Ambasador Grzybowski noty nie przyjął, oceniając ją jako pozbawioną logiki i niezgodną z prawem międzynarodowym. Pomimo protestu polskiego dyplomaty sowiecka nota została podana do międzynarodowej opinii publicznej, której reakcje z reguły były niepochlebne dla Sowietów. Agresja na Polskę stała się jednak politycznym i militarnym faktem.

17 września 1939 roku, kiedy Wojsko Polskie stawiało jeszcze zacięty opór armiom niemieckim, wojska Związku Sowieckiego, związanego tajnym sojuszem z III Rzeszą Niemiecką, przekroczyły granicę Polski. Sowieckie siły inwazyjne liczyły ponad 450 tysięcy żołnierzy i zorganizowane były w dwa fronty. Front Białoruski dowodzony przez komandarma II rangi (gen. płk) Michaiła Kowaliowa, liczył około 201 000 żołnierzy, zorganizowanych w dziesięciu dywizjach strzeleckich, sześciu dywizjach kawalerii, siedmiu brygadach pancernych (1862 czołgi i 243 samochody pancerne) i innych oddziałach. Jego zadaniem było opanowanie północno-wschodnich ziem polskich od granicy z Łotwą i Litwą po linię rzek Prypeć i Pina. Głębokość działania wojsk tego frontu sięgała linii Wisły w okolicach Dęblina oraz Narwi i Pisy. Wojska Frontu Ukraińskiego pod dowództwem komandarma I rangi (gen. armii) Siemiona Timoszenki liczyły ok. 266 000 żołnierzy, co stanowiło równowartość 10 Dywizji Strzeleckich, 7 Dywizji Kawalerii, 8 Brygad Pancernych (1748 czołgów i 178 samochodów pancernych) i innych oddziałów. Zadaniem frontu było opanowanie południowo-wschodnich ziem RP od Prypeci na północy do granicy Polski z Rumunią i Węgrami, a następnie wyjść nad środkową Wisłę (na południe od Dęblina) i rubież Sanu do Przełęczy Użockiej.

W dniu agresji sowieckiej w rękach polskich znajdowała się niemal połowa terytorium Rzeczypospolitej. Broniła się Warszawa i Twierdza Modlin. Trwała bitwa nad Bzurą, która nie mogła w zasadzie zmienić losów wojny, lecz przekreśliła niemiecką koncepcję wojny błyskawicznej. Broniło się polskie wybrzeże, toczyły się krwawe boje na Lubelszczyźnie, bronił się też Lwów. Na niespodziewany atak sowiecki polscy dowódcy nie wiedzieli jak zareagować. W Kwaterze Głównej marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego zapadła decyzja o niepodejmowaniu walki z napastnikiem, z wyjątkiem ataku z jego strony lub próby rozbrojenia. Ponadto Naczelny Wódz zarządził ogólne wycofywanie się najkrótszymi drogami do Rumunii i na Węgry. Rozkaz ten docierał jednak ze znacznym opóźnieniem albo wcale, stąd też reakcje na wkroczenie Sowietów były różne i bardzo często traktowano ich jako agresora.

W Sztabie Naczelnego Wodza zdawano sobie sprawę, że sytuacja militarna Polski po 17 września jest tragiczna. Wszelkie koncepcje obronne zdezaktualizowały się. Miażdżąca przewaga liczebna i element zaskoczenia ze strony nowego agresora nie dawały żadnych szans formującym się jednostkom na wschodzie Polski, a pełnowartościowych jednostek z frontu niemieckiego nie można było wycofać. Wobec braku pomocy zachodnich aliantów, uratowanie największej ilości wojska było możliwe tylko poprzez wycofanie ich poza granice Rzeczypospolitej. Rosjanie jednak nie czekali. 12. Armia Frontu Ukraińskiego otrzymała zadanie jak najszybciej opanować tzw. przedmoście rumuńskie, co groziło odcięciem od granicy.

Wieści znad wschodniej granicy kompletnie zaskoczyły dowództwo i rząd polski. Koncentracja wojsk sowieckich nad granicą nie uszła polskiej uwadze, lecz rząd sowiecki uspokajał, że są to kroki podjęte pod wpływem postępów wojsk niemieckich. Nowa sytuacja przekreślała koncepcję prowadzenia trzeciej, ostatniej fazy obrony w oparciu o tzw. „przedmoście rumuńskie”. W tych warunkach najwyższe władze Rzeczypospolitej i Naczelny Wódz w nocy z 17 na 18 września opuścili terytorium państwa, przechodząc na teren Rumunii.

W szeregach Wojska Polskiego znajdowało się jeszcze około 600 tys. żołnierzy, z czego związanych walką z Niemcami było około 250 tys. Na wschodnich obszarach Polski w różnego rodzaju jednostkach było ponad 200 tys. żołnierzy. Liczącej 1412 kilometrów granicy wschodniej od Połocka po Kamieniec Podolski strzegło 17 batalionów i 6 szwadronów Korpusu Ochrony Pogranicza (ok. 20 tys. żołnierzy), które były stosunkowo słabo uzbrojone, bez artylerii ciężkiej, przeciwpancernej i przeciwlotniczej. Wojsko Polskie nie było w stanie skutecznie przeciwstawić się nowemu agresorowi, zwłaszcza, że ataku z tej strony nie przewidywano. Jednakże pomimo całkowitego zaskoczenia i przewagi wschodniego agresora wiele jednostek KOP-u stawiło opór. Długo utrzymywały swoje pozycje pułki KOP-u „Wilejka”, „Podole” i „Sarny”. Granicy broniły bataliony: „Ludwikowo”, „Sienkiewicze”, „Dawidgródek”. Do historii przeszły obrona Wilna oraz walki polskiej kawalerii pod Skidlem i Kodziowcami. Bohaterski opór stawiła grupa KOP-u gen. Wilhelma Orlik-Rückemana, która pod Szackiem i Wytycznem zadała najeźdźcy ciężkie straty. Szczególnie zacięty charakter miała dwudniowa obrona Grodna. W oporze stawianym do końca września Armii Czerwonej uczestniczyło w zwartych jednostkach co najmniej kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy polskich. Największą zwartą jednostką była Samodzielna Grupa Operacyjna „Polesie”, licząca ponad 20 tys. żołnierzy, która broniła się najpierw przed Armią Czerwoną, a następnie walczyła z Niemcami. Atak na Polskę od wschodu poważnie osłabił jej możliwości obronne i w konsekwencji skrócił opór.

28 września III Rzesza i Związek Sowiecki podpisali układ „O granicach i przyjaźni” modyfikujący pakt Ribbentrop-Mołotow. Zgodnie z nowymi postanowieniami, granica niemiecko-sowiecka przebiegała na linii rzek Pisy, Narwi, Bugu i Sanu. Pod okupacją sowiecką znalazło się ok. 201 tys. km2 terytorium Polski oraz co najmniej 5 mln Polaków. Jeden z dodatkowych tajnych protokołów przewidywał współpracę obu państw w zwalczaniu polskich dążeń niepodległościowych. Agresja sowiecka postawiła kraj w beznadziejnym położeniu, kontynuowanie oporu straciło sens, zwłaszcza, gdy najwyższe władze cywilne i wojskowe opuściły terytorium kraju. Pomimo tego wojsko zgodnie z rozkazem Naczelnego Wodza dalej prowadziło walkę, chcąc przebić się do granicy rumuńskiej lub węgierskiej, a gdy to okazało się niemożliwe, pozostała tylko walka o honor.


tekst: ppłk Ryszard Najczuk

(www.wojsko-polskie.pl)